sekretariat@jablonka.pl

+48 18 26 111 00

+48 18 26 524 68

Nasze Partnerskie Samorządy

Nasze Miejscowości

Delegacja Gminy Jabłonka na obchodach 69 rocznicy śmierci ks. Ferdynanda Machaya w Nowym Wiśniczu

Delegacja Gminy Jabłonka na obchodach 69 rocznicy śmierci ks. Ferdynanda Machaya w Nowym Wiśniczu

 
Obchody 69 rocznicy śmierci 10 polskich patriotów w tym Sługi Bożego ks. Ferdynanda Machaya odbyły się w Nowym Wiśniczu w dniu 5 czerwca 2009 roku.
 
We Mszy św. w miejscu egzekucji księdza Ferdynanda Machaya, Jerzego Libana, Władysława Bobilewicza, Andrzeja Bieńkowskiego i Józefa Kani wzięło udział około 300 osób. Wśród nich byli przedstawiciele rodziny poległych: Marta Bobilewicz, Paweł Bieńkowski, Ignacy Machay z rodziną z Jabłonki. Samorząd Gminy Jabłonka reprezentowała delegacja na czele z zastępcą wójta Bolesławem Wójcikiem, który po zakończeniu uroczystości podziękował za zaproszenie, za to, że strzeże się w Wiśniczu pamięć o wielkich bohaterach, że w czasie, w którym wszystko się relatywizuje tutaj jasno mówi się, gdzie jest dobro a gdzie zło, kto jest katem a kto ofiarą. Dzięki staraniom burmistrza miasta Nowy Wiśnicz - Pana Stanisława Gaworczyka - obchody miały uroczysty charakter i były wspaniałą lekcja historii i patriotyzmu dla kilkuset osób, zgromadzonych na dnie wąwozu straceń.
    
Męczeńska śmierć:
 

Niemal zaraz po wybuchu wojny ksiądz Ferdynad Machay zgłosił się jako kapelan do pracy w tarnowskim szpitalu, do którego przywożono rannych zarówno Polaków jak i Niemców. Pewna osoba, która wtedy jako harcerka ochotniczka pomagała w szpitalu, pisze, że ks. Machay dyżurował w szpitalu prawie stale, służył pomocą duchową rannym Polakom i Niemcom. „Pod koniec września nie było go wśród rannych, dowiedziałam się, że został aresztowany”. W domowej kronice Kongregacji istnieje zapis z 29 września 1939 roku, że z niewiadomych powodów po ks. Machaya przyszło dwóch oficerów Gestapo ok. 10.30 w nocy i zaaresztowali go. Najpierw był przetrzymywany 12 dni w tarnowskiej siedzibie Gestapo, gdzie został dotkliwie pobity, potem umieszczono go w tarnowskim więzieniu, a następnie 21 października został przewieziony do Krakowa i osadzony w więzieniu na Montelupich.
Kardynał Adam Kozłowiecki TJ, wtedy współwięzień na Montelupich i w Wiśniczu Nowym, w swojej książce „Ucisk i strapienie” na kilku miejscach wspomina ks. Machaya. Między innymi pisze, że na powitanie „szczególnie pobito ks. Machaya”. Prawdopodobnie od niego samego dowiedział się o przyczynie aresztowania, mianowicie konfident w mundurze polskiego żołnierza przy spowiedzi biadał nad upadkiem Polski i zapowiadał, że z tego powodu popełni samobójstwo. Ks. Machay pocieszał go, że Polska powstanie, że armia polska organizuje się na Zachodzie. Po aresztowaniu przedstawiono mu na Gestapo zapisaną całą treść spowiedzi.
W pierwszych miesiącach wojny więzienie na Montelupich nie było jeszcze w pełni zorganizowane i stanowiło miejsce izolacji i czasowego przetrzymywania osób aresztowanych. Ks. Machaya z szeregiem innych więźniów umieszczono w więziennej kaplicy, dzięki czemu początkowo mógł odprawiać Msze św. i udzielać Sakramentów. Kiedy tego zabroniono, czynił to potajemnie dzięki siostrze Szarytce, która z lekarstwami przemycała wino i opłatki. Współwięźniowie wydali o nim piękne świadectwa, między innymi: „Pełen wiary, gorący patriota, od razu zabrał się do nawracania tych, którzy utracili wiarę w Boga i w istnienie Polski, nigdy się nie skarżył na swój los…”; „Był nieustraszony, śmierci się nie bał, choć wiedział, że jest skazany. Dużo się modlił i innych do modlitwy zachęcał. Był wzorem męstwa, ofiarności i skromności…”.

Dnia 14 maja 1940 roku ks. Machay z grupą braci Albertynów został przewieziony do obozu w Nowym Wiśniczu. Współwięzień z tej samej celi pisał o nim: „W człowieku tym, jakkolwiek jeszcze młodym, widziałem uosobienie dobroci, synonim wytrwania i przetrwania. Codzienne, kilkakrotne bicie pękami kluczy od bram więziennych po plecach, wywoływały okropny ból…Pewnego wieczoru ślady bicia tak dalece zniekształciły wygląd zewnętrzny, że nie można było rozpoznać powracającego do celi ks. Machaya”.

Dnia 27 maja 1940 roku z obozu uciekł więzień narodowości żydowskiej. W odwet za tę ucieczką skazano na śmierć 10 dowolnie wybranych więźniów, wśród nich ks. Machaya. Nie ogłoszono żadnego wyroku i egzekucja odbyła się potajemnie dnia 5 czerwca 1940 roku między godziną 4 a 5 rano w wąwozie oddalonym o kilkaset metrów od obozu. O egzekucji dowiedziano się z przechwałek pijanych selbstschutzów, z których zwłaszcza jeden chorobliwie nienawidził ks. Machaya i katował przy każdej okazji, również przed rozstrzelaniem, gdy ks. Machay uklęknął, aby się modlić, był przez niego bity kolbą po głowie i został zastrzelony. Wszyscy zabici zostali pochowani we wspólnym grobie na miejscu rozstrzelania. Nie ulega wątpliwości, że ks. Ferdynand Machay poniósł śmierć męczeńską za wiarę.
(Księża Filipini z Tarnowa)